Malinowy dom

Zakochałam się w mojej nowej kuchni.
Od razu stwierdziłam, że będę w niej spać.

W tej chwili kuchnia jest jedynym pomieszczeniem, które jest właściwie gotowe. Są wszystkie szafki, brakuje paru sprzętów, jednej lampy i jednej zabudowy kartonowo-gipsowej. Poza tym jest wszystko. Zdecydowanie nie można tego powiedzieć o innych pomieszczeniach.

Zmęczenie we mnie narasta. Kumuluje się i rozsadza łeb.
Dzisiaj się muszę spakować i jutro po pracy spadam nad morze.

Nie mam bladego pojęcia co zrobię z papugami...

Najbliższe 4 tygodnie to czas pracy, pakowania, przewożenia, rozpakowania, kupowania sprzętów, materacy, mebli, lamp, urządzania i wakacji.

Nie sądzę, żeby w tym czasie jeszcze udało się coś relacjonować na bieżąco zatem ogłaszam przerwę technologiczno-urlopową.

Miłych wakacji!!!

Ten "nadupał" to radosna twórczość słowotwórcza mojej mamy.
Przyznam szczerze, że ta pogoda jest kompletnie nie dla mnie. Wcale mi nie przeszkadzała długa zima i chcę żeby już wróciła bo to co jest teraz, doprowadza mnie do czarnej rozpaczy...

Weekend jak zwykle jest okazją to załatwienia spraw na budowie. Kaja nigdy za tym nie przepadała, ale w ten weekend dokonała inspekcji i stwierdziła, że ona też już nie może się doczekać przeprowadzki.



Odkąd ogród jest uporządkowany, Kajtek biega ile sił w nogach, usiłuje łapać motyle i poszukuje świerszczy w trawie. W środku jej ulubionym miejscem jest oczywiście strych. Siemion też od dawna twierdzi, że on będzie mieszkał na strychu. Ja natomiast zajmę łazienkę. No chyba, że kuchnia mnie w tym tygodniu powali na kolana. Zajmę sobie wtedy miejsce pod stołem :)

Ostatecznie może jednak zdążymy z zakupem materaca, który docelowo znajdzie się na łóżku, a zanim ten mebel się zrobi, spać będziemy na podłodze.

Pozostała część weekendu polegała na unikaniu żaru lejącego się z nieba, polewaniu się wodą, taplaniu w dmuchanym baseniku i w dużym basenie oraz na delektowaniu owocami sezonowymi. Natalia została poddana testom i dobitnie stwierdziła, że jagody są be a maliny cacy.

Zna się dziewczyna na rzeczy.

Sama byłam pod wrażeniem jak się przejęłam tym weseliskiem.
Długo, długo nic, a tu nagle 2 dni przed imprezą maraton po sklepach, 2 komplety ciuchów, 2 pary butów, bielizna, biżuteria, lakier do paznokci (!) których nigdy nie maluję, cienie do powiek...

Innymi słowy przejęłam się sobą, skupiłam się na sobie i bawiłam się sama ze sobą :D O dziwo znalazłam w tym jakąś przyjemność. Najbardziej mi się podobała zabawa w "dzierganie" kwiatków na paznokciach. Czułam się naprawdę fajnie, co ostatnio w warunkach codziennych jest nieosiągalne.
Bawiłam się do 5-tej nad ranem a następnego dnia o 13-tej już znowu tańczyłam na poprawinach.

Pierwszy raz w życiu byłam na poprawinach! Ani ja, ani nikt z moich znajomych czegoś takiego po weselu nie robił. Nie ma tego zwyczaju w stolicy. A szkoda, bo zabawa była znów udana.

Panna Młoda - zjawiskowa!!!
Pan Młody - przystojny, wesoły i wyluzowany.

Jak to na weselu - zawsze trafi się ktoś kto przeholuje z alkoholem. Tym razem małżeństwo. Przyjechali z Irlandii do przyjaciół na wesele. Wzięli od swoich rodziców 8-letniego synka na imprezę, żeby... nie wiem właściwie po co. Wyszło na to, że chłopak trochę pobawił się z dzieciakami a potem tylko napatrzył się na tatusia schlanego do nieprzytomności i mamusię świecącą pośladkami i grającą hejnał flaszką wódki.

Wystarczył jeden telefon... Izba wytrzeźwień, paragraf i te pe.
Szkoda mi by tylko było Krzysia w izbie dziecka :(

Następne wesele za rok. Tym razem z Kają i Natką.

PS. Zdjęć z wesela mamy ponad 600. Na żadnym mnie nie ma :)