Z życia wzięte 2010-01-14 12:46:45 Wczoraj byłam z Emilką u pediatry. Emilka już odkąd się dowiedziała, że mamy iść do lekarza była kategorycznie na nie! Dzień wcześniej z nią
rozmawiałam, że pan doktor jest fajny, dzięki niemu dzieci szybciej zdrowieją i na sanki mogą chodzić i zawsze daje dzieciom fajne naklejki... Nie idzie i koniec! No niestety zła mama dziecko do lekarza zabrała. Już w samochodzie pod domem lekarza był płacz, łzy niepohamowane. W lekarza bez zmian. Buzię zatykała obydwoma rękami, żeby do gardła nie dać sobie zaglądnąć a bluzkę trzymała kurczowo, żeby pleców nie pokazać. Po kilku chwilach pertraktacji, kiedy nic nie wskórałam w końcu prawie siłą jej tą bluzkę podwinęłam. Znów płacz straszny, łzy jak grochy, lekarz ją osłuchuje a Emilka ryczy wielkim głosem: - nie chcę naklejki, nie chcę naklejki!!!
Mniam :) 2010-01-09 23:53:00 Już od dawna polowałam na fajną formę do muffinek, no i wpadła mi w ręce na wyprzedaży w sklepie. Potem to już tylko poszukiwanie przepisów i wpadliśmy po uszy ;) Po drugie dlatego, że pierwsza (piątkowa) partia wyszła bardzo smakowicie. Dziś Ela zażyczyła sobie, że chce robić babeczki (po piątkowych śladu już nie było) i zanieść je do szkoły, bo urodziny miała w czasie wolnym od zajęć i koniecznie musi zaległości w częstowaniu koleżanek i kolegów nadrobić. Więc dziś z potrójnej porcji robiłyśmy, oczywiście wg innego niż wczoraj przepisu. No i też pięknie wyrosły i muszę łasuchów pilnować, żeby wszystkiego od razu nie wyjadły. Dziwię się tylko trochę, że wcześniej muffinek nie odkryłyśmy. To taki proste i smaczne a przepisów całe mnóstwo. Dziś nasz domek pachnie bananowo, orzechowo i czekoladowo :)
Zapomniałam już o świętach 2010-01-05 20:39:36 Wpadłam znów w ten kierat. Praca dom... nie było potrzeba długo czasu. Drugi dzień w pracy a ja już jestem zakopana papierami po szyję. Ten przełom roku to stresujący okres dla mnie. Dużo zmian w firmie. Zmieniłam stanowisko w pracy, wpadłam w nie jak śliwka w kompot. Tyle, że na razie kiepsko pływam. Dziś prawie utonęłam ;) dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy bezinteresownie pomagają, wspierają i podnoszą na duchu :) Na szczęście ostatnio głównie z takimi mam do czynienia
Nie zrobiłam żadnych noworocznych postanowień, ale dzisiaj stojąc w korku i czując wielką gulę w gardle (spowodowaną ogólnymi rozmyślaniami o: pracy, bolących krzyżach, służbie zdrowia, szkole Eli i niemądrych kierowcach...) obiecałam sobie, że będę mniej tych stresów kumulować, mniej się przejmować, więcej czasu poświęcać na to co sprawia mi przyjemność i odstresowuje.
Na początek widok, który od razu leje miód na moje serce.
Obrażony aniołek ;-) miał wystąpić, nie wystąpił, ale siedząc sobie tak na brzegu sceny wyglądał, jakby specjalnie się tam zaczepił :)
|
|