Wielkanoc w wielkim skrocie. 2006-05-30 14:01:26

Swieta minely nam bardzo przyjemnie, niestety pogoda nie sprzyjala atrakcjom poza domem. Wiekszosc czasu spedzilismy wiec na obzarstwie i spalaniu kalorii podczas zabaw z Karolkiem.
Taki roczny lobuziak potrafi niezle dac w kosc. Wyglada niewinnie i slodko, ale to tylko pozory ;-)

Nasza trojka podczas sniadania wielkanocnego.




Brat cioteczny Eli, nie dajcie sie zwiesc tym usmiechom ;-) to lobuz nad lobuzy... ale jaki kochany :)








I nastala ospa... 2006-05-30 13:44:33

Dwa dni po wyjezdzie gosci (04.04) Ela zaczela cos niewyraznie wygladac, nauczycielka w przedszkolu zasugerowala chorobe, bo Ela byla taka spokojna i osowiala jak rzadko.
Wieczorem miala stan podgoraczkowy wiec od razu zadzwonilam do lekarza. Pojechalismy, lekkie zapalenie gardla, nic powaznego. Nastepnego dnia zostala wiec w domu a wieczorem zaczely pojawiac sie pierwsze krostki, no i okazalo sie, ze to nie przeziebienie a ospa wietrzna.
Nawet nie bylo zle, kropek duzo, ale nie trzeba bylo Eli wiazac, zeby sie nie drapala ;-) W swieta juz prawie po ospie nie bylo sladu.




Chociaz Ela nie przechodzila ospy ciezko, jednak czasem dawala jej sie we znaki ;-) nie pozwalajac np. dokonczyc ulubionej gry.



Ciag dalszy - ostrzegam, dlugie!! 2006-05-23 12:10:40

29.03.2006

Deszczowa sroda.
To cud, ze wszyscy nie przechorowalismy wyprawy do Krakowa. Pogoda juz w Jasle nie wrozyla najlepiej, ale optymistycznie nastawieni wyruszylismy w droge. W deszczu odwiedzilismy smoka, Wawel, rynek, na przejscie ulica Florianska zabraklo nam juz czasu. Mocno przemoczeni i troche zmarznieci, ale zadowoleni schronilismy sie na troche w Sukiennicach. Nie moglismy oderwac wzroku od ogromnych ilosci kolorowych palm wielkanocnych. Ja uwielbiam lazenie po tych straganach, szperanie w pamiatkach... mimo, ze zwykle nic nie kupuje :) ale zawsze syce oczy kolorami. Lubie Sukiennice! Moge tam sie szwedac godzinami ;)




Bardzo deszczowy i szary Krakow, Ela z Marysia troche go ubarwialy :)




Po mokrej srodowej wycieczce do Krakowa czwartek postanowilismy spedzic w domu i porzadnie sie dosuszyc ;) co wcale nie oznacza, ze w domu musi byc nudno! O nie! Bylo bardzo wesolo. Puszczanie baniek na balkonie, wieczorem gra w pilke na ogrodzie, skakanie na trampolinie i wiele innych rozrywek...




31.03.2006

Za to piatek to byla zupelnie nie planowana wycieczka, wszystko jakos tak samo sie ukladalo i w sumie bylo to bardzo udany dzien. Troche sie rano guzdralismy i wyjechalismy pozno. W planach bylo tylko odwiedzenie muzeum lalek w Pilznie. Jak sie okazalo na miejscu, to nie jest tylko muzeum, ale cala fabryka! Fabryka recznie robionych, pieknych lalek.

Muzeum lalek

Pani przewodniczka opowiedziala nam historie powstania firmy, oprowadzila po fabryce, dziewczynki mogly po kolei zobaczyc, jak sa robione lalki, zagladnac do chatki czarownicy a na koncu naciagnac matki na zakupy w firmowym sklepiku.







Pozniej polecila nam wystawe, opisujaca historie zycia Jana Pawla II. Wszystkie postacie, to lalki wykonane w pracowni.




Nastepnie chcielismy pojechac do Lancuta, ale ostatecznie zmienilismy zdanie, pogoda byla znow nieciekawa a chodzenie po zamku pewnie szybko by sie znudzilo maluchom. Wiec aby polaczyc przyjemne z pozytecznym zajechalismy do naszej ulubionej pizzerii Maria's Pizza :) Wrzucilismy po pizzy a dzieciaki wyszalaly sie na placu zabaw. Odpoczelismy, pogadalismy, posmialismy sie i objedli dobrej pizzy.










W drodze powrotnej zahaczylismy jeszcze o tunel poniemiecki, niestety nie udalo nam sie umowic z panem, ktory udostepnia zwiedzanie a szkoda, bo z zewnatrz robi wrazenie.

tunel

Tak sie rozochocilismy w ogladaniu tuneli, ze pojechalismy ogladnac jeszcze jednen, swiadomi ze bedzie rowniez nieczynny, ale ze trzeba bylo zboczyc z drogi tylko o 5 km wiec nie namyslalismy sie dlugo. Trafilismy na niezle warunki. Slonce juz zachodzilo, w cieniu tunelu lezalo mnostwo sniegu. Wokol unosila sie mgla, atmosfera jak z archiwum X.







Wrocilismy zmeczeni, ale zadowoleni!

01.04.2006

No nareszcie zaswiecilo slonce! Jedziemy do stadniny koni.

Stadnina koni huculskich

To byl dopiero udany dzien! Pogoda jak marzenie, konie piekne, zadbane, przyjazne i takie towarzyskie. Bardzo zalowalismy, ze nie zabralismy kilku kg jablek ;-) bylo karmienie, glaskanie, ogladanie malych zrebaczkow, jazda konna.







A wieczorem w karczmie na wielkim palenisku ognisko, kielbaski... nie bylo innych gosci, cala karczma wiec byla do naszej dyspozycji a obsluga bardzo mila.




Mysle, ze bedziemy tu czestymi goscmi.

W drodze powrotnej przejechalismy przez Wysowa, napilismy sie zdrowej wody, przespacerowali po parku.
Jak by to bylo miec 3 dzieci??




Bardzo szybko minal nam ten tydzien. W niedziele 2 kwietnia juz musielismy sie pozegnac z naszymi przyjaciolmi :( ale nie martwimy sie tak bardzo, na lipiec mamy juz zarezerwowane pokoje we Wladyslawowie i mam nadzieje czas spedzimy tam rownie przyjemnie (o ile nie lepiej!!)

Pozdrawiam
I podziwiam wszystkich, ktorzy przez to przebrneli ;-)

A moze bez hasla?? 2006-05-19 13:55:47

A to dopiero wydarzenie ;-)
Tesknie za Waszymi komentarzami, dlatego odblokowuje naszego bloga. Mam nadzieje, ze znow jakis smarkacz sie do nas nie przyczepi :-)

W najblizszym czasie postaram sie nadrobic reszte zaleglosci :-)

Pozdrawiamy wiosennie!!



Czas nadrobic zaleglosci!!! 2006-05-17 14:38:25

Zbieram sie, zbieram i zebrac nie moge!!
Ale juz sie zmobilizowalam i zabieram sie za nadrabianie zaleglosci.

25.03.2006

Przyjechali goscie, troche zmeczeni wiec wieczor minal nam bardzo spokojnie.

26.03.2006

Cala niedziele planowalismy, co bedziemy robic w poniedzialek i inne dni i cieszylismy sie soba, maluchy oswajaly sie, bawily, wariowaly a dorosli gadali, gadali, gadali...
Pogoda nie zapowiadala sie najlepiej wiec nie moglismy sie zdecydowac co do planow na nastepne dni. Pomysly na spedzenie poniedzialku byly trzy. Krakow, Zakopane lub Krynica.

27.03.2006

Juz, juz bylismy zdecydowani jechac do Zakopanego, ale wsiadajac do samochodow zmienilismy zdanie i pojechalismy do Krynicy. I to byl swietny pomysl. Na Jaworzynie Krynickiej bylo jeszcze mnostwo sniegu, narciarze smigali z gorki, ulicami lala sie woda... a na gorze kolejki... snieg, slonce, cieplo.
Pierwszy raz w tym roku wygrzalam do sloneczka kosci. Dzieciaki mialy uzywanie, mnostwo sniegu do dyspozycji, mini plac zabaw, piekne widoki no i przede wszystkim jazda kolejka!!









Chcielismy posiedziec tam jak najdluzej, niestety powoli zaczely sie zbierac chmury, pojechalismy wiec do pijalni, bo wizyta w Krynicy, bez napicia sie zdrowotnej wody sie nie liczy.

Czy dziewczyny troche sie zmienily?

Wrzesien 2002:




i w tym samy miejscu

Marzec 2006:




Niestety wody zadnej pic nie chcialy, nawet tej najlagodniejszej, ale pooddychalismy troche tamtejszym powietrzem, bardzo lubie nowa pijalnie z mnostwem roslinnosci, szkoda ze nie mieszkamy troche blizej, chetnie jezdzilabym tam tylko po to, zeby troche sobie posiedziec i napatrzyc sie na zielen - szczegolnie zima!!




Dzien w Krynicy bardzo szybko sie skonczyl.

28.03.2006

Na wtorek nie planowalismy niczego szczegolnego, dorosle chlopaki byczyly sie w domu a reszta wypuscila sie na miasto, pospacerowalismy troche po rynku, odwiedzilismy kilka sklepow, ale najmilej wspominamy rozpuste w cukierni ;-)







Mamusie tez mialy co jesc, takich wielkich pucharow sie nie spodziewalysmy i ledwo udalo nam sie wepchnac calosc do brzuchow (nie lubimy marnowac jedzenia ;) ).
Chyba troche mialysmy wyrzutow sumienia, bo wieczorem zdedywowalysmy sie pojechac na basen.

Bylam w szoku, jak dzieci Ani sa oswojone z woda. Marysia zaledwie pol roku od Eli starsza swietnie juz plywa, Mateusz skakal do wody raz za razem, jezdzili wielka rura, Mateusz z mama a Marysia zupelnie sama. Zdecydowalam sie od nastepnego roku szkolnego zapisac Ele na lekcje plywania, niech i ona oswoi sie z woda, bo jak zwykle tak i tym razem nie odstepowala mnie na krok. Udalo mi sie ja namowic ja jazde rura (oczywiscie razem ze mna) i tak jej sie spodobalo, ze wiekszosc naszego basenowego czasu spedzilismy na bieganiu po schodach i szalonych jazdach rura.

Mocna ekipa plywacka:




Nie moglam wyjsc z podziwu, jak Mateusz uwielbia wode!




To sie nazywa super zjazd!!




Mialysmy nadzieje, ze po basenie dzieci beda tak umeczone, ze padna jeszcze w samochodzie, nic bardziej mylnego! Mialy jeszcze sile szalec do 22, ale w koncu udalo sie je zapedzic do lozek!

Ciag dalszy nastapi...
Pozdrawiamy
info: autor: Krutka
miasto: Tam gdzie nie ma masła

Przeróżne mniej i bardziej banalne zapiski.
dzieciaki:
»Ela-Pingwinek
ur. 2000-12-31

» Emilka
ur. 2007-04-26

mój foto.dzieciak
Kocham ta pilke
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-19


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: