Nie mam jeszcze opinii od psychologa, ale postanowiłam pójść do szkoły pogadać z wychowawcą. Pomyślałam sobie, że piątek po ostatniej lekcji to będzie dobra pora na taką rozmowę. Niestety Pani nie mogła mi poświęcić czasu więcej niż 3 minuty...
Miałam też niestety odczucie, że ja mówię a ona jest myślami gdzieś daleko :/ - może też ma jakieś zaburzenia koncentracji?
W skrócie tylko nakreśliłam jej o co chodzi, zrobiła wielkie oczy, kiedy usłyszała ADD - musiałam jej wytłumaczyć co to jest. Czy nauczyciele nie mają na studiach zajęć z psychologi i nie otrzymują podstawowej wiedzy na temat zaburzeń dziecięcych?
Wiem, że to nowość dla niej, jest to dość rzadkie zaburzenie a na dodatek nie zawsze diagnozowane.
Mam jeszcze kilka procent niepewności, czy to na pewno to, ale tak wiele się zgadza, że prawie nie mam złudzeń. To tyle na temat szkoły...
Myślałam, że jak już usłyszę jakąś opinię od psychologa, to się uspokoję. A tymczasem jest zupełnie inaczej. Miotam się bardzo, musimy zmienić swoje podejście w stosunku do Eli o jakieś 180 stopni... na razie zupełnie nam to nie wychodzi. Jedyna skuteczną techniką jest ciągła kontrola. A to zupełnie nie leży w mojej naturze. Lubię mieć swobodę działania, lubię kiedy nikt mi się nie wtrąca w to co robię a tu muszę zmienić się w kata stojącego ciągle nad Elą. Obawiam się też, czy w szkole dostanie wsparcie i nauczyciele uwierzą, że ma problem, czy będą ją traktować jak zwykłego lenia?
Chyba zaczniemy jakoś stopniowo. Może od porządków w pokoju? Usunięciu wszystkiego, co niepotrzebne i wprowadza chaos. Wszelkie przydasie i dawno zapomniane zabawki muszą zniknąć.
Wydawało mi się, że to będzie proste, bo co w tym trudnego. Siedzę i pilnuję, wydaję pojedyncze polecania, pokazuje palcem, co ma zrobić, proszę o powtórzenie polecenia i wszystko z anielską cierpliwością... nic prostszego prawda? A guzik ;-)
Przez pierwsze 30 minut mam mało cierpliwości. przez następne 30 minut brakuje mi cierpliwości
potem nie mam już wcale cierpliwości ;-)
Wczoraj bardzo się starałam. W domu nic nie zrobiłam, bo chciałam przypilnować, żeby Ela: odrobiła zadania/spakowała się do szkoły/przygotowała ubrania na następny dzień/trochę poskładała na biurku/wykąpała się/poszła spać... wieczorem byłam wyczerpana psychicznie a od gadania bolało mnie gardło. Musimy więc jakoś stopniowo się dotrzeć, bo z dnia na dzień nijak się nie da.
Jak tak czytam to wyobrażam sobie, że może być trudno Wam zrozumieć o co mi chodzi. Kto nie ma problemów z koncentracją ten nie zrozumie, jak to działa. Każdemu czasem zdarza się bujać w obłokach, coś przegapić. Ela ciągle buja w chmurach/zawiesza się jak komputer.
Taki przykład:
Ela prawie zawsze wraca do domu z pustymi zeszytami. żadnych notatek, nie wie dlaczego nie zdążyła przepisać nic z tablicy (pożyczam zeszyty i przepisujemy razem). Jeśli nauczycielka jej kilkakrotnie nie upomni to notatki nie będzie. Zazwyczaj nie pamięta też co było zadane. Zwykle tłumaczy się, że jak pani dyktowała zadanie to ona była w toalecie (no raczej bujała w chmurach ;-).
A poza problemami z koncentracją Ela jest świetną, koleżeńską dziewczynką. Na sobotę zaprosiła 6 osób na Andrzejki. Najchętniej co sobotę organizowałaby zabawy :) lubi tańczyć, śpiewać i wygłupiać się z młodszą siostrą. :-) Chętnie spędzałaby dni tylko na zabawie, w końcu przecież jest tylko dzieckiem.
Trochę z siebie wylałam tego, co we mnie siedzi!
Moje dwa wariaty :)