Zakopane, zakopane... 2005-10-26 11:16:06

Ostatni weekend spedzilismy w Zakopanym.

Gory jesienia sa przepiekne, pierwszy raz wyjechalismy z Ela na Kasprowy. Widoki robia ogromne wrazenie, rekompensuja dlugie stanie w kolejce i od razu zapomina sie, ile kosztowal bilet ;-) Trafila nam sie przepiekna pogoda, temperatura na Kasprowym wynosila 8 stopni, wial lekki wiaterek i ku uciesze Eli lezalo troche sniegu. Widocznosc byla swietna, wymarzona okazja do podziwiania widokow i robienia zdjec wiec i ja pstryknelam kilka.

Kto cierpliwy, zapraszam do ogladania zdjec:
















Zanim wsiedlismy do kolejki na gore, dlugo trzeba bylo odstac w kolejce i maly pingwin Tomek (zbieznosc z imieniem taty nieprzypadkowa) mial troche pierta, jak to bedzie w tej kolejce linowej, bo napatrzyl sie, jak co 10 minut odjezdza pelna ludzi kolejka, wiszaca wysoko w gorze. Tomek nie potrafi mowic wiec Ela w jego imieniu wypytywala mnie, czy kolejka na pewno nie spadnie ;-) Troche udalo sie Tomka uspokoic, ale i tak na poczatku mocno sciskal raczke Eli :-) Cale szczescie pingwinowi spodobala sie jazda, nie chcial wysiadac w polowie drogi i nie mogl sie doczekac jazdy powrotnej :)

Na szczycie




Nie planowalismy, ze wyjedziemy na Kasprowy, spontanicznie to wyniklo i nie bylismy najlepiej przygotowani, Ela w adidasach, ja w lekkich jesiennych butach, tato tak samo... slizgalismy sie jak na lodowisku, musielismy bardzo uwazac, chodzilismy wiec i podziwiali widoki tylko w poblizu kolejki, nie zaryzykowalismy wychodzenia na wyzsze miejsca. Eli najbardziej podobalo sie w miejscu gdzie lezalo troche sniegu. Bylo wiec i rzucanie sniezkami i mini balwanek :)




No i sesja zdjeciowa oczywiscie

Z Tomkiem i malym Tomkiem




Jak juz zblizal sie termin naszego powrotu z Kasprowego, wyszlo sloneczko i az zal bylo wracac z powrotem.

W komplecie




W komplecie raz jeszcze




Ela byla wykonczona po tej wedrowce, w restauracji gdybysmy jej tylko pozwolili, jestem pewna, ze zasnelaby na talerzu. Musze powiedziec, ze dzielnie bardzo wedrowala. Na codzien nie jest przyzwyczajona do takiej ilosci chodzenia i takiej dawki swiezego powietrza, jak na Kasprowym. Cala sobote i niedziele spedzilismy na nogach. Przerwy w chodzeniu byly tylko w czasie posilkow. Ela zamarudzila moze ze dwa razy, ale zaraz wlaczalismy zapasowe nogi i sily momentalnie wracaly.

Umordowana Ela




Na szczescie obiad odbudowal jej sily i moglismy jeszcze pospacerowac troche po Krupowkach. Wstapic do Reserved i innch sklepikow - nie w celach zakupowych, bylo to zwyczajne zwiedzanie, bo ceny zwalaly nas z nog na kazdym kroku. Pod tym wzgledem bardzo Zakopanego nie lubie, zawsze tam na cos zachoruje. Tym razem na piekny kozuch (marzenie...)

W niedziele przed 9 poszlismy na Krupowki na sniadanko (osrodek w ktorym mieszkalismy w dzien naszego przyjazdu zamknal kuchnie z powodu braku klientow).

Jesiennie




Zanim znalezlismy lokal, ktory by odpowiadal naszym gustom, bylismy juz pozadnie glodni, ale oplacalo sie, najedlismy sie pyszna jajecznica - Tomek z Ela na spolke zjedli 8 jaj, ja skromnie tylko 4, ale nabralismy sil na nastepne wedrowki.
Tak wyglada szczesliwa, najedzona Ela:

Najedzona i szczesliwa




Dwa dni to bardzo malo na Zakopane i okolice, ja chcialam pojechac na Morskie Oko, bo nigdy nie bylam, ale ostatecznie wybralismy Gubalowke, czyli atrakcje dla Eli, Morskie Oko jeszcze poczeka. W zasadzie to Ela bylaby szczesliwa gdybysmy kilka razy przejechali sie kolejka w gore i w dol, to by ja satysfakcjonowalo. Troche dosyc juz miala spacerow i moje ambitne plany zejscia z Gubalowki na piechote musialam sobie schowac gleboko w srodku gdzies ;-)
Na Gubalowce bylo chyba ze 20 stopni w sloncu, musielismy posciagac polary i grube swetry. Ela poszalala troche na duzej zjezdzalni.

Uwieziona na zjezdzali




Odwazna jest... ja bym sie chyba bala, ta zjezdzalnia jest naprawde bardzo stroma i na koncu laduje sie na czterech literach.

Wielka rura




Z tym spacerowaniem w niedziele nie bylo juz tak rozowo, Ela siadala gdzie tylko sie dalo, zeby chwilke odpoczac. Jak nie bylo gdzie usiasc to przykucala na chwile i nawet zapasowe nogi nie chcialy dzialac za dobrze.

Na Gubalowce bylo naprawde cieplo:

Lato wszedzie




Czas odpoczynku




Miala tez chwile zwatpienia.

Dajcie mi wszyscy swiety spokoj




Ale ogolnie byla wesola i nie chciala wracac do domu.

Jeszcze raz w trojke




Smutna byla na sama mysl, ze niedlugo bedzie zegnac Zakopane. W drodze powrotnej nawet zakrecila jej sie w oczku lezka... to chyba znaczy, ze wyjazd byl udany.

Jedziemy na dol




Pod stacja kolejki na Gubalowke




W Zakopanym kupilam jej witaminy Marsjanki, do ktorych dodaja gratis kosmo-gadusia. Taki maly gadget elektroniczny, na ktory mozna nagrac glos a potem odtworzyc. Przed samym wyjazdem nagralam Eli zdanie, ze bardzo mi smutno, ze juz wracamy do domu, tak fajnie bylo w Zakopanym... nie wiedzialam co robie. To zdanie smi mi sie po nocach. Ela odtwarza je, jak tylko zaczyna tesknic za Zakopanym ;-)

Ela z kosmo-gadusiem na Krupowkach:




A i jeszcze musze Ele pochwalic, rozrysowala sie niesamowicie. Przynosi z przedszkola po 4-5 rysunkow dziennie, coraz ladniejszych, coraz wiecej szczegolow pojawia sie na obrazkach. I co mnie najbardziej cieszy, w domu z wlasnej woli siega po kredki i probuje rysowac rozne rzeczy. Nie tlumaczy sie juz, ze nie potrafi i koniec, tylko probuje a jak jej nie wychodzi przychodzi po pomoc. Od niedzieli najchetniej rysuje... gorskie kolejki!!!

Pozdrawiamy i gratulujemy wszystkim, ktorzy przez to opowiadanie przebrneli ;-)
info: autor: Krutka
miasto: Tam gdzie nie ma masła

Przeróżne mniej i bardziej banalne zapiski.
dzieciaki:
»Ela-Pingwinek
ur. 2000-12-31

» Emilka
ur. 2007-04-26

mój foto.dzieciak
Mamoooo kupmy tu apartament
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-19


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: