Prośba o odwagę 2006-02-27 00:56:11 Sporo zgromadziło się we mnie nienazwanego. Prawie cztery lata zajęło mi powracanie do rzeczywistości. Mknę teraz bardzo rozpędzonym torem życia, który nie zawsze pozwala na refleksje, spycha na później, dalej zadawanie sobie pytań. Ale przecież nie oznacza to, że o czymkolwiek zapomniałam. Coraz częściej czuję zbliżający się maj.
Byłbyś czteroletnim słonkiem rozpromieniającym szarość przedłużającej się zimy, a ja wciąż mam wrażenie, że wczoraj zbiegałam po schodach szpitala by zdążyć na spotkanie z Tobą, na poznanie Cię. Z tym samym niedowierzaniem do dziś przyjmuję słowa nieodwołalnego odejścia Tego, co miało trwać długo. Chyba już do końca tego ziemskiego dreptania będę czuła niespełnienie.
Bywa czas, kiedy mimo naszej tragicznej rozłąki zaczynam wierzyć w bezpieczne życie, realizację rodzinnych marzeń. Niestety ostatnie miesiące przyniosły zbyt wiele hiobowych wieści z zewnątrz. Znów obudziły we ogromne współczucie, potrzebę ukojenia matczynych łez tych kobiet, których świat legł w gruzach.
Jednocześnie wraz ze świadomością tego, przez co przeszły i będą przechodzić przychodzi lęk podszyty tchórzem. Bolesna świadomość tego, że śmierć jednego dziecka nie staje się tarczą przeciwko złu, nie gwarantuje, że już nigdy…
|
|