Zmagania z rzeczywistością 2005-02-09 08:34:04

Pochowanie dziecka to pewien próg do przekroczenia, za trudny krok. Najgorszy jest po nim powrót do codzienności. Odkrycie, ze świat wcale się nie zmienił. Mój runął unicestwiony odejściem syna, a cała reszta pozostała nienaruszona. Wszyscy wokół byli zajęci własnymi małymi dużymi problemami. Chodzili do kina, pracy, śmiali się, rozmawiali beztrosko. To zderzenie mnie powaliło psychicznie do końca. W głowie nie było już mętliku tylko pustka, która nie potrafiła się zapełnić żadną konkretna myślą. To nie był czas lęku ale niedowierzania. Przede wszystkim. Bo czegóż się bać, kiedy to co najgorsze już się wydarzyło?
Nie chciałam wychodzić poza znane mi mury czterech ścian. Jeśli konieczna była jakaś lekarska wizyta mąż podjeżdżał pod sama klatkę, bo jak ognia unikałam kontaktu z sąsiadami. Bałam się, że ktoś zapyta jak czuje się dziecko. Nie wiem czego jeszcze się bałam. Po kilku dniach zostałam w domu na długie trzy tygodnie sama. Tego wymagały okoliczności. Ania Shirley powiedziałaby, że była to otchłań rozpaczy. Po raz pierwszy pozwoliła sobie na spontaniczne reakcje, dziki krzyk, złość, płacz, który doprowadzał mnie do fizycznego bólu. Zasypiałam ze zmęczenia z pulsująca głową i zapuchniętymi oczami, przez które trudno było o poranku zobaczyć cokolwiek. Kila razy podjęłam próbę spotkania z najbliższymi, ale one kończyły się zawsze tym samym - płaczem. Różnica polegała jedynie na tym, że czasem udawało mi się dotrwać z emocjami do domu, a czasem nie. Podziwiam tych, którzy to przetrwali, te wszystkie histeryczne napady łez, po których żadne słowo nie miało sensu. Najbardziej dziękuję tym, którzy wtedy po prostu płakali razem ze mną, nie mówiąc nic.
Pamiętam, że kilka razy odwiedziłam rodzinkę z dziećmi, ale szybko zrozumiałam, że jest stanowczo za wcześnie na taką normalność. Bo jak można pozostać przy zdrowych zmysłach, kiedy odkładając słodkiego misia wychodzi się po to, by własnemu dziecku zapalić znicz.

Niebiański całus 2005-02-03 18:54:36

"On tylko wziął moją dłoń
Ostatniej nocy kiedy starałam się zasnąć,
Mojego syna głos usłyszałam
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się
Ale on się nie pojawił.

Powiedział "Mamo musisz słuchać,
Musisz zrozumieć
Bóg nie zabrał mnie od Ciebie,
Mamo
On tylko zabrał moją dłoń"

Kiedy krzyczałem w bólu tej nocy,
W chwili, w której odszedłem,
On sięgnął na dół i wziął moją dłoń,
I przeciągnął mnie na Jego stronę.

On podciągnął mnie i ocalił mnie
Od nieszczęścia i bólu
Moje ciało wewnątrz było zranione tak bardzo
Nigdy nie mógłbym być taki sam.

Kocham Cię i tęsknię bardzo
I zawsze będę nieopodal
Moje ciało odeszło na zawsze,
Ale moja dusza nigdy nie umrze!

I tak, musisz żyć teraz dalej,
żyć chwilą.
Po prostu zrozum-
Bóg nie zabrał mnie od Ciebie,
On tylko zabrał moją dłoń".



Dziś Twoje imieniny synku- wysyłam Ci gorący pocałunek prosto do nieba.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Mama_Oskarka
mail: mjsolarscy@wp.pl

miasto: Częstochowa

"Gdyby nasza miłość mogła Cię ocalić, nigdy byś od nas nie odszedł..."
dzieciaki:
»Oskarek
ur. 2002-05-28

» zm.
ur. 2002-06-04

linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-31


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: