Rozmówki "z" i "między":) 2005-08-29 13:23:27 Emi: Antoś masz jakąś dziewczynę?
Antoś: Nie, nie mam.
E: A ja mam! Julkę i dlugą Julkę i Zuzię.
Po wielkim sprzątaniu swojego pokoju i części korytarza, Antoś stwierdził:
"No, mamo ze mnie to może i jest chudziak ale za to jaki pomocny!"
Emi: Mamulku kochana moja.
ja: Tak?
E: Jestem Twoją najukochańszą córeczką???
ja: Oczywiście kochanie.
E: I plawda, że zlobisz dla mnie wszystko?
ja:y...
E: No to kup mi wózek z daszkiem i lalke co mówi i kledki nowe i tolnistel jak ma Zosia do szkoły.
ja: ???
E: No, to jest już wszystko.
Zabawa w dom:
E: I jeście tatusiu (to do Antka) Lózićkę tam posadź koło tego pana.
A: Nie, Róża jest przecież taka nieśmiała, lepiej niech zostanie w domu z mamą.
E: Dobrze, to weźmiemy Ulę.
A: ok., Ula jest odważna, tak jak Ty córeczko.
Antoś: Wiesz mamo, bardzo chciałbym abyś mi urodziła starszego brata.
Ja: Ale to synku niemożliwe.
A: Tak, wiem, mogę mieć tylko młodszego.
Ja: Tak ale ..masz już młodsza siostrę!
A: Wiem ale Emi jest dziewczyną a ja chciałbym z kimś pogadać, no tak wiesz - po męsku.
Antoś: Emilka nie śpiewaj już! Jesteś za głośno i ja nic nie slysze!
Emi: No to co!
Antoś: Nie to co! Bo nie słyszę swoich myśli a muszę myśleć!
E: O czym?
A: Czy Olaf będzie jutro w przedszkolu czy nie.
Buziaki dla Was.
A.
Zawsze mozna liczyć na syna... 2005-08-19 10:43:56 ...jak już jest tak strasznie dolująco. On na pewno pocieszy lub "pocieszy";)
Ze względu na to, że 3 września wybieramy sie na Wielki_Zjazd_Rodziny_K., gdzie będzie 'jak na weselu ;).
Czyli impreza, jedzenie, muzyka "na żywo", kompletnie nieznani ludzie (rodzina K. to rodzina meża i ja znam tam tylko kilka osób).
A ja oczywiście "nie mam co na siebie włożyc". ((
Wczoraj przewertowałam szafę w poszukiwaniu czegoś stosownego i zaczęłam przymierzać różne sukienki, spodnie itp.
W końcu kompletnie zdołowana, włożylam na siebie sukienkę, która bardzo mi się podoba ale już dawno jej nie miałam na sobie.
Weszłam w niej do pokoju, w którym siedzieli moi chłopcy aby im się pokazać i zapytałam z wyraźną nadzieją w głosie:
"No, a jak w tym wyglądam?"
Antoś i M. spojrzeli dziwnie na siebie i Antek powiedział: " Cudacznie mamo".
No to było już dopełnienie.(((
Potem wieczorem przytulał się do mnie (jak co wieczór przed czytaniem ksiażki) i słodkim glosikiem próbował mnie pocieszyć:
"Mamusiu, przecież wiesz, że nawet jak juz będziesz bardzo stara, gruba i pomięta (???) to dla mnie zawsze będziesz piekną mamusią a dla taty atrakcyjną żoną.
Tatusiu, prawda, że mama jest dla Ciebie atrakcyjna?"
"Oczywiscie synku."
No...to by było na tyle w kwestii mego samopczucia, jak można sie domyslić rozczuliłam się, roześmiałam ale...nadal "nie mam co na siebie włożyc".(((
Kaszlowo. 2005-08-16 10:51:49 Już w drugim tygodniu naszych lipcowych wakacji, Emi pokasływała.
Sporadycznie - hmm..raczej rzadko i "niegroźnie" i tylko zasypiając i budząc się.
Szukałam winowajcy i wymyśliłam z moja mamą, że to puchowe poduszki.
Pierze ją uczula.(?)
Tkwiłam w tym przekonaniu do czasu aż mała wylądowała w swoim pokoju, we własnej "antyalergicznej" pościeli a kaszel zamiast zaniknać - nasilił się.
Syropki, kropelki - kaszel wciaż trwał.
W czwartek poszłysmy do lekarki rodzinnej.
"E...nic jej nie jest. Kaszel niegroźny, jest czysta. Rutinacea, ambrosolek i będzie dobrze".
Nie było (((
Z soboty na niedziele mała była baaardzo marudna, budziła sie często w nocy, popłakiwała. Oczywiście żadnej gorączki.
W niedzielę odwiedziliśmy "naszego Pana Doktora Z." i....diagnoza: zapalenie oskrzeli. Obustronne.
Antybiotyk.
Szczepionka uodparniająca do nosa i czekamy. Jeśli Emi zachoruje raz jeszcze - poddam ja akupresurze, koloroterapii, masażom wzmagającym działanie układu immonulogicznego.
To kosztuje. Trudno. Kolejnego przedszkolnego - przechorowanego roku - nie zniosę.
życze zdrowia wszystkim i słońca.
Dużo słońca!!!
Jeziora, lasy, wsie... 2005-08-02 13:42:17 ...to nasze wakacje. )))
Aha i jeszcze w międzyczasie remont mieszkania ale to jakby poza świadomością moich pociech.
Wakacyjne dzieci to umorusane, klejące, podrapane, poobdzierane, posiniaczone ale przeszczęśliwe dzieci.))
W ciągu tych wakacji odpoczywaliśmy w dwóch miejscach. Oba piękne ale okolice Wójcina (woj. kujawsko-pomorskie) polecam szczególnie. Czysta woda, wyjątkowo ciepła i mało ludzi na plaży, właściwie to dwie, trzy osoby i my.
Kocham taka cisze, ten uroczy, zupełnie niekontrolowany upływ czasu. Niestety - zbyt szybki upływ.
Ogromny ogród, las, przestrzeń, pobliskie jezioro, towarzystwo kuzynostwa i kolegów (i koleżanki!))) - to u teściów.
Zajmowałam się czwórka dzieci i fizycznie wieczorami bywałam wymęczona ale za to dzieci zachwycone sobą, pluskaniem w basenie i bieganiem non-stop.
Największy wakacyjny sukces to...samodzielna jazda mego Antosia na dwóch kołach na rowerze. Hurra!! Tak szybko się nauczył a tak wielkie miał opory by próbować.
W ogóle kilka tygodni na łonie przyrody bardzo usamodzielniły i fizycznie wzmocniły moje dzieci.
Oby też wzmocniły ich układ immunologiczny bo za tydzień idą do przedszkola.
Niestety ((( .
Mój urlop się skończył a męża jeszcze nie zaczął. Dzieci bardzo ochoczo reagują na przedszkole wiec może nie będzie tak im smutno, że lato, słonce a one w przedszkolu???
Póki co, cieszę się swoim odremontowanym mieszkaniem.
Nowe kolory, większa przestrzeń, zapach farb, tapet . To mi rekompensuje powrót do miasta i pracy.
Jutro przyjeżdżają dzieci.
Jestem bardzo ciekawa ich reakcji.
W końcu maja świeży, "nowy" pokój.
Swoją drogą, dziwiło mnie jak bardzo Emisia tęskni do swego domku (nie byli tam od końca czerwca), jak często wspomina o swoim łożku, naszej łazience itp.
Ale już jutro. :-)))
Miłego letniego popoludnia.
|