Bliskie spotkania z osą. 2004-08-30 10:39:10

Tylko raz ukąsiła mnie osa.
Byłam dzieckiem i nie pamietam żadnego bólu. Bardziej denerwowali mnie ludzie histerycznie machajcy rekoma wokół os niżeli same owady.
Do czasu...gdy wczoraj usłyszałam potworny krzyk mojego młodszego dziecka.
Osa ukąsiła ją w środkowy palec, od wewnętrznej strony.
Mimo natychmiastowej reakcji, wyciągnięcia żądła i wyssania ew. resztek jadu, Emisia przez półtorej godziny płakała, ba, krzyczała, szlochała. Jeszcze nigdy nie widziałam mojej córki tak obolałej i wystraszonej. Pewnie nałożyło się na to niewyspanie, zmęczenie itp. ale sama miałam ochotę popłakac razem z nią. Nieślismy ja z mężem przez pół godziny do parkingu a ona jak tylko wsiadła do auta od razu zasneła.
W domu mimo zimnych okładów i soku z cebuli, palec spuchł.
Od tej pory osy są moim wrogiem!

Schyłek lata 2004-08-27 11:16:21

Jak trudno jest znowu wejść w role matki pracującej :(((
Jeszcze trudniej sprowadzic dzieci na 'domowe tory', zwłaszcza po prawie miesiecznych wakacjach. Trzy rózne jeziora, trzy rózne miejsca i trzy rózne 'kwadlaciki-domki' jak mawia Emisia. Powrót do miasta pełnego budynków, samochodów, gwaru, ludzi - jest cięzki. Skończyły sie zabawy na ogrodzie od 7.00 rano!! Tak, tak Emi - słynny ranny ptaszek, ledwo otwierała oczy juz mnie dręczyła swoimi prośbami, które stopniowo zamieniały sie w nakazy. " Mamuś juś rano. Słoneczko wyśło - pohuhaj (pohuśtaj) mnie!"
I matka po licznych namowach - namolnych potwornie 'huhała' dziewczątko przynajmiej przez 10 minut!
Dobrze, że Antoś to mały śpioszek. Przynajmiej miałam tylko jedno od rana 'na głowie'.
Wakacje mineły szybko. Piękna pogoda, dużo wody, miłe towarzystwo i cały tydzień z ukochanym Tatusiem - to na pewno powód do radości. Choc, nie ukrywam, teraz pojechałabym sama na parę dni. Gdzieś nad morze, w góry. Polezałabym, pospała, poczytała...ech...
Powrót do pracy, miasta, do obowiązków jest taki hmmm...demobilizujący!

Do startu, gotowi... 2004-08-26 16:16:06

..hop!
Nie mogę uwierzyć, że za tydzień będę mamą dwóch przedszkolaków. Tak, moja córeczka idzie do przedszkola!
Antoś próbuje mnie pocieszać: "Mamuś nie zamartwiaj sie na zapas. Zaopiekuję się Emi. Ona sobie poradzi, będzie przychodziła do mojej grupy a tam juz sie nią zajmą"
Tak, tak... zajmą, pewnie bedzie przychodziła do "Sarenek" 6 razy na godzinę. Niby powinnam byc spokojna, zna to miejsce, bywała tam, panie przedszkolanki zwracają sie do niej po imieniu. Jednak denerwuję sie. Pewnie dlatego, że ona jest taka inna od swego brata. Antoś był 'podrzucany' znajomym, kiedy nie mogliśmy z nim zostać, Emi miała cały czas swoją ukochaną babcię. Ojej, jak trudno jest ze świadomością, że za kilka dni...
Jestem jednak szczęściarą, mam synka, który potrafi mnie pocieszyć i co ważniejsze zająć sie siotrą. I ja mu wierzę i postaram sie nie zmartwiać na zapas.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Atena
miasto: Poznań

o chłopczyku i dziewczynce, wrażliwym Raczku i bystrej "Koziorożcównie" czyli Antoś i Emilka w pigułce
dzieciaki:
»Antos
ur. 1999-07-06

» Emi
ur. 2002-01-05

mój foto.dzieciak
Zaawansowany przedszkolny zuch.
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: