Moj boski Filipowski

Zaczyna się nowa era w naszym życiu.
Dostałam pracę w szkole, na 2/3 etatu.
W związku z tym Filip od jutra idzie do przedszkola na "cały etat", chyba że będę mogła go odbierać wcześniej.
A Kajtek zostanie w domu z nianią.
I tak jedna decyzja moja wprawiła w ruch koło zamachowe i wszyscy odczują skutki.
Mam nadzieję, że tylko pozytywne i sympatyczne :)

Dużo się wydarzyło od ostatniego wpisu.

Przede wszystkim już nie jesteśmy "bezdomni", mamy zameldowanie w Krakowie :) Nareszcie u siebie! I tak Kajtek nas wyprzedził, bo z urodzenia jest Krakusem, my z dowodów. Które, a'propos odbieramy 1 września.

No i już mieszkamy w naszym nowym mieszkanku. Dużo jeszcze trzeba zrobić, do wykończenia jest balkon, salon, nasza sypialnia, drzwi wewnętrzne, oświetlenie, rolety. Jako tako skończona jest łazienka, brakuje "tylko" szafki pod umywalkę. W kuchni można gotować na całego. No i pokój dzieci na końcówce. Ogólnie jest ładnie, przestronnie i ...chłodno :D Od razu po przeprowadzce wszyscy się poprzeziębialiśmy. Chociaż może zaraziliśmy się od Filipa, który w przeddzień przeprowadzki zachorował.

Kajtek biega już na czworaka. Próbuje nadążyć za Filipem, niestety ciągle mu się to nie udaje. W dzień po przeprowadzce Kajtuś wstał na nogi w łózeczku. Od tej pory usiłuje wstawać przy czym tylko się da, co nieraz kończy się upadkiem na śliskim parkiecie. Ale dzięki tym ćwiczeniom radzi sobie coraz lepiej. Przeszczęśliwy jest, gdy prowadzi się go za rączki.

Natomiast Filip cudnie rozpoznaje wszystkie cyfry od 0 do 10. Śmiejemy się, że do przedszkola pójdzie w pieluszce, ale za to z podstawami wiedzy matematycznej, czym zakasuje wszystkie odpieluszone maluchy hehe. Od jutra będziemy chodzić na zajęcia adaptacyjne do przedszkola na dwie godziny dziennie.
Obym tylko znalazła pracę... ;)