Przedswiateczne zderzenie. 2007-01-04 10:58:34

W przedswiateczna srode o malo nie dostalam zawalu kiedy podczas pichcenia [spoznionego zreszta] obiadu uslyszalam dobiegajace z sypialni glosne 'łubudu' , a zaraz potem glosne 'ałaaaaaaaaaaa' . Wpadam do pokoju , a moje dziecie lezy i trzyma sie za czolo. Odciagam jej raczki i widze gigantycznej wielkosci guza na czole, a wlasciwie nie byl to guz tylko jakby miekka narosl na pol czola :( Okazalo sie, ze Zuzka rzucala sie z impetem na nasze lozko, zeby potem po nim sobie skakac, niestety nie wyrobila i nastapilo zderzenie ze sciana :-[ (setki razy sie jej mowilo 'nie skacz bo przydzwonisz' i ma , ma nauczke, wiem, ze juz wiecej tak rzucac sie nie bedzie).
Wpadlam w panike, nigdy nie widzialam czegos takiego na czole, rzucilam obiad, obkladam czolo lodem, biegne po komorke - nie ma, zostala u rodzicow, chcialam zadzwonic po meza zeby szybko z pracy przyjezdzal, kurcze ciezko zyc bez telefonu, biegne do sasiadow, nie ma jednych , nie ma drugich, nie ma nikogo do kogo moglabym sie zwrocic po pomoc :( Zuzka placze ze ja boli glowa, a wlasciwie bardziej z tego powodu, ze mamy jechac na pogotowie i 'ona nie chce do szpitala' ... W koncu widze maloletnia sasiadke, pytam o komorke oczywiscie ma [jak to dobrze ze to takie czasy].
Ubieramy sie, maz w drodze [na szczescie 10 minut samochodem] , jedziemy na pogotowie. O dziwo pustki, wchodzimy, lekarz [o dziwo mily - szok] pyta 'gdzie gwiazdeczko tak przydzwonilas' :) na to moje dziecie sie rozgadalo, ze w sypialni rodzicow skakala po lozku i uderzyla sie w żółta ;-) sciane i ze juz nigdy nie bedzie...
Lekarz po zbadaniu glowy , wlasciwie testach typu, zamknij jedno oko, teraz patrz na moj nos itp raczej wyklucza wstrzasnienie mozgu, ale kaze obserwowac, i okladac czolo lodem, uff kamien z serca... Ja bedac w Zuzi wieku mialam podobny wypadek tyle ze walnelam glowa o lód, chcieli mnie wtedy zostawic na 3 dni w szpitalu, ale w rezultacie pozostalo na domowej obserwacji....
Na szczescie nic sie Zuzance nie dzialo, bylo wszystko ok, ale na wszelki wypadek spalysmy razem 3 noce [ot mamusina nadopiekunczosc]

W domu tatus wynalazl automat do trzymania lodu :) a sliweczka cudnie przybierala przerozne kolory. Najpiekniejsza - zolciutka jak mirabelka byla w dniu Wigilii oraz w dni swiateczne , pieknie uwieczniona na swiatecznych zdjeciach :) W Sylwestra przybrala kolor zolto-zielono-niebieskawy, co nie bardzo komponowalo sie z rozowa balowka ;)
Teraz juz schodzi, prawie nie widac, 'pamiatka' jest , w postaci zdjec roznokolorowej sliweczki...

Cos ostatnio nie mamy szczescia do spokojnych przedswiatecznych dni.... Przed Wielkanoca wszyscy przechodzilismy po kolei rotawirusa, a w rezultacie paleczke przejelo 11 osob z rodziny ;-/ w tym kuzynka w zagrozonej ciazy.... Teraz sliwa... Mam nadzieje, ze kolejne przedswiateczne dni beda spokojne...

Acha , a zeby bylo smieszniej to jeszcze dodam, ze dwa dni wczesniej na pogotowiu wyladowal moj malzonek z wybitym paluchem , ktorego uszkodzil podczas gry w siatkowke.... ech...

PS2 az zaluje ze nie mam mozliwosci sliwkowej fotorelacji:)
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Habina
miasto: Rzeszów

Opowiastki o mych milusinskich :)
dzieciaki:
»Zuzanka
ur. 2002-04-26

» Maksymek
ur. 2007-06-28

mój foto.dzieciak
Koniczynka - te¿ kwiat ;)
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-06


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: