Igły 2008-05-31 00:24:50

Pamiętacie może jak narzekałam na podejście polskich lekarzy i pielęgniarek do igieł do insulin -nikt z nich nie uważał, ze igły, czy do insulin czy do nakłuwaczy powinny być używane jednorazowo. Mimo, że tak właśnie jest na tych igłach napisane. Nawet już po naszym powrocie do UK jak pisałam naszemu lekarzowi z Polski, że cieszymy się z tego, że mamy teraz faktycznie jednorazowe igły, to komentarz lekarza był taki, że to już chyba przesada.
Z wielką radością odkryłam dzisiaj, że właśnie ruszyła akcja uświadamiająca Polakom ważność tego problemu.


http://www.jednaigla.pl/t00.html

Pół roku... 2008-05-28 21:20:01

minęło nam wczoraj. Pół roku to niby całkiem dużo, ale dla mnie ten dzień jest tak żywo w pamięci jakby to było wczoraj...
Jesteśmy mądrzejsi, jesteśmy spokojniejsi, jesteśmy razem. I to chyba najważniejsze osiągnięcia.
Nie mamy pomp, Szymek nadal ma bardzo nierówne cukry, Grześ nadal się buntuje...
Ale nie mimo wszystko wierzymy, że będzie dobrze. że powikłania nie będą dotyczyć naszych dzieci, i - jak to dziś pięknie powiedziala moja koleżanka - skupiamy sie na wszelkich wieściach o postępach medycyny w temacie cukrzycy.
Bardzo mi przykro, że malutki synek mojej koleżanki dołączył do grona słodkich dzieciaczków :( To już czwarta znajoma, której dziecko w ostatnim czasie zachorowało na cukrzycę :( naprawdę dziwne to wszystko i zaskakujące...
Ale w linku od Miny wyczytałam, że jest obietnica pani minister zdrowia, że dla wszystkich dzieci, ze otrzymaja pompy. Hurra :) Super, jesli tak sie stanie. My bedziemy starac sie o nie tutaj póki co.
Poza tym nasze życie toczy sie narmalnie, ostatnio odwiedziliśmy starych znajomych w British Museum http://www.britishmuseum.org/ . Niestety nie tylko my mielismy taki pomysł, by w deszczowy wolny dzień popatrzeć sobie na mumie. Tłoczno było. Ale mimo wszystko wyprawa sie udała. Mumi mają w tym muzeum tyle, że powinni nimi jeszcze kilka innych muzeów obdarować. Dla dzieci można wypożyczyć plecaczek z zadaniami na dany dział (bo oprócz mumi jest tam oczywiście jeszcze bardzo wiele innych atrakcji) wraz z którymi przemycana jest cenna wiedza a dzieci mają fajną zabawę.
Mamy w tym tygodniu ferie, i jak to często bywa, pogoda jest pod psem... czyli "It's raining cats and dogs!", jak mówią Anglicy. Ech, byle do lata...
Bo taki tydzień w domku, z trójką bardzo żywych chłopców jest naprawdę poważnym wyzwaniem dla mnie.

Powoli szykujemy się na imprezowy ciąg, jako że czerwiec i lipiec obfitują u nas w urodziny i imieniny. A oczekiwania imprezowe jubilatów rosną wraz z wiekiem...

Pozdrawiamy więc deszczowo, ale ciepło. :)

Wiesci z Anglii 2008-05-18 23:51:13

Dni mijaja i czasami juz wydaje sie nam, ze to wszystko jest takie normalne, troche juz rutyny i poczucia, jakby nie bylo zadnej choroby. Jest mierzenie cukrow kilka razy dziennie, podawanie insuliny, ale mamy w tym juz tyle wprawy, ze wydaje sie, ze to tylko jedna z wielu normalnych czynnosci, takich jak np. mycie zebow. Ale w ta "normalnosc" wkrada sie od czasu do czasu cos, co stawia nas na nogi i przypomina, ze niestety, ale to nie byl tylko zly sen, to jest rzeczywistosc, w ktorej trwamy, dajemy sobie jakos z nia rade, ale nie mozemy uspic czujnosci i o niej zapomniec...
Bywaja takie dni, kiedy Szymek ma w szkole bardzo niski cukier i wtedy telefon moj dzowni, wyswietla sie na nim "school" a moje serce na chwile zamiera. Panie dzwonia rzadko, i poki co, tylko po to, by skonsultowac reakcje w wypadku naprawde niskiego cukru. A czasami dzownia bo po prostu Szymka brzuszek boli, tak jak moze bolec kazde inne dziecko. Ale w ciagu tych kilku sekund zanim uslysze co sie dzieje moja wyobraznia podsuwa najgorsze obrazy. W tym samym czasie rozum zamazuje je i nakazuje mi zachowanie spokoju... Moj najwiekszy strach wiaze sie z mozliwosci zemdlenia ktoregos z chlopcow o niemozliwoscia podania im glucagenu...
Z tego samego powodu przezywalam strasznie jakis miesiac temu pierwszy od zachorowania samodzielny Grzesia wyjazd na biwak. Nie wiedzialam czy powinnam go puscic. Ale panie ze skautow wyrazily tak duzo dobrej woli w zajeciu sie Grzesiem, ze mialam poczucie, iz moge im zaufac. Tylko niestety, za rada naszej pielegniarki cukrzycowej wyslalam Grzesia bez glucagenu. A to oznacza, ze w razie omdlenia musi czekac na przyjazd pogotowia, aby wstrzykneli mu dawke glucozy w celu obudzenia go. Jak zawiozlam go na biwak i zobaczylam jak to jest daleko nawet od cywilizowanej drgi, to bardzo zalowalam ze nie wzialm jednak tego glucagenu ze soba... To byly wiec dla mnie bardzo dlugie 3 dni... Na szczescie i Grzes i panie liderki spisali sie wspaniale i pomimo bardzo licznych zajec sportowych udalo nam sie utrzymac cukry na bezpiecznym poziomie.
Kolejna proba radzenia sobie byl moj 2-dniowy wyjazd i zostawienie wszystkiego na glowie taty. Chlopaki poradzili sobie bardzo dobrze :) Jeszcze teraz przydalby sie nam ktos, chociaz na wieczory, kto nie balby sie zostac z chlopcami, abysmy sami we dwoje mogli gdzies wyjsc. O dluzszym wyjezdzie we dwoje poki co moge tylko pomarzyc... Ale kiedys sobie odbijemy ;)

Za nami takze kolejna wizyta kontrolna u lekarki i niestety, ale moje wielkie rozczarowanie... Odebrala nam ta wizyta nadzieje na pompy dla chlopcow... Argumenty byly przerozne z ich strony, nie chce mi sie ich powtarzac, bo i tak sie z nimi nie zgadzam i zla jestem, ze tacy zacofani sa tutaj w podejsciu do leczenia pompami. Wszedzie na swiecie uznaje sie to za lepsza metode, lepiej chroniaca od powiklan, a tu nie maja do tego przekonania...
Ale nie poddamy sie, bedziemy szukac drog i mozliwosci, pukac i sie dobijac, a przy tym wszystkim caly czas wierzyc w to, ze bedzie dobrze.
Choc bywa trudno, gdy dzieci wolaja na lody, a akurat teraz maja wysoki cukier i nie moga...
gdy buntuja sie przed kolejnym wkuciem
lub denerwuja na kucie palca i sprawdzanie cukru podczac grania najlepsze w pilke...
I wtedy wlasnie przypomina mi sie, ze nie do konca jest tak normalnie, zwlaszcza dla Grzesia i Syzmka...
info: autor: anca
miasto: Poznań

Przygody i podróże trzech małych łobuziakow, w tym dwóch bardzo słodkich i jednego z chochlikami w oczach :)
dzieciaki:
»Grzes
ur. 1998-06-11

» Tomus
ur. 2000-09-15

»Szymus
ur. 2003-06-26

mój foto.dzieciak
ruszamy na wycieczke...
linki:
    archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007

    poczatek: 2007-11-26


    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: