Szkoła (nie)przyjazna cukrzykom 2010-09-14 11:04:35 Początek czwartej klasy twardo sprowadził nas na ziemie. W tym roku szkolnym zamiast hasła witaj szkoło mamy: witamy młodego cukrzyka i jego rodzinę w polskiej, szkolnej rzeczywistości dziecka z choroba przewlekła.
Nie wiem ile we wrześniu odebrałam telefonów ze szkoły, dzwoniła nawet pani
pedagog bo moje dziecko w całym tym cyrku w pewnym momencie odmówiło
podania poziomu cukru, wiem, zrobiła głupotę. "Za karę" teraz nie była
już Natalia z klasy, 4 była dziewczynką z cukrzycą, która w dodatku
ukrywa poziomy cukru. Zaczęłam się obawiać, że jak pójdzie tak dalej to zacznie ukrywać, że ma
cukrzyce i cała praca na oddziale i nasza w domu pójdzie na marne, nie wspominając o konsekwencjach.
Nie liczę już ulotek i napisanych przeze mnie kartek , okazały się nie
takie bo nie podbite przez lekarza , termin planowanej wizyty u diabetologa okazał się nie do przyjęcia więc dobra, pojechałam na drugi koniec
miasta i uprosiłam panią z recepcji , żeby pani doktor między
pacjentami potwierdziła moje wywody pieczątką. Okazało się, że miałam dostarczyć zaświadczenie od lekarza. Na następnej wizycie dostaliśmy zaświadczenie od pani doktor , które okazało się być niezrozumiałe dla osób niezwiązanych z cukrzycą, mistrz Kafka wiecznie żywy. Przeszliśmy jeszcze spotkanie u pani pedagog a potem sprawa ucichła, być może na skutek tego, że życie pokazało, że nasze dziecko, przy przestrzeganiu kilku reguł funkcjonuje jak zdrowe dziecko. Strach mnie tylko ogarnia, że skora takie problemy istnieją w szkołach integracyjnych to co dzieje się w zwykłych szkolach.
|
|